Jesteś Kapitanem, Instruktorem Żeglarstwa, Instruktorem Motorowodnym, Egzaminatorem, od dawna szkolisz żeglarzy i motorowodniaków, prowadzisz również rejsy. Jesteś założycielem Sztorm Grupy, która działa i rozwija swoją działalność od 2014 r. Kilka pytań o historię, o tym jak powstała Sztorm Grupa, kto ją tworzy. Zacznijmy od nazwy „Sztorm Grupa” – sam wymyśliłeś nazwę firmy? Skąd wziął się na nią pomysł i czy rozważałeś wówczas inne?
Nie, nie rozważałem innych. Sztorm przyszedł, tak jak sztorm przychodzi, nagle i z całą mocą wbił mi się do głowy. Zależało mi na tym, żeby nazwa firmy była mocna, charakterystyczna i niosła za sobą przesłanie. Dlatego właśnie „Sztorm”, a dlaczego „Sztorm Grupa”? Dlatego, że od samego początku wiedziałem, że musi to być grupa ludzi, załoga. Wiedziałem, że tego nie stworzę sam, tylko zrobimy to razem, grupą zapalonych ludzi. I właśnie z tego będzie wynikała jej siła.
Jaką wizję działalności firmy żeglarskiej miałeś w tamtym czasie? Czy obecny kształt odpowiada Twoim założeniom z początku, czy też wizja ewoluowała przez te 6 lat?
Zawsze chciałem tworzyć przygodę dla ludzi, którzy oczekują od życia czego więcej niż zwykłej, szarej codzienności. Taka wizja od samego początku mi przyświecała.
Sztorm Grupa miała być przestrzenią, w której ludzie znajdują odskocznię od codzienności, przeżywają coś ekscytującego, coś, co nadaje sens ich życiu, coś wyjątkowego.
Kiedy patrzę na Sztorm Grupę dziś, to myślę, że udało nam się to zrealizować w 100%, nawet lepiej niż zakładałem na początku.
Gdzie była pierwsza baza Sztormu?
Ach, na początku to był tylko wynajmowany jacht przy obcym pomoście, skąd nas wiecznie przeganiali, więc musiałem kombinować i czarować, żeby nauczyć kursantów podejścia do kei. Wykłady robiłem przy stoliku w knajpie, ale kiedy i tam krzywo na mnie patrzyli, zadomowiłem się w takim śmiesznym małym barku przy starym pomoście w Zegrzu Południowym. Tam znalazłem sprzymierzeńców, którym była na rękę nasza obecność. Warunki były śmieszne, ale pozwoliły mi rozwinąć mocniej działalność. Wtedy przyszedł czas na poważny krok – nawiązałem współpracę z ośrodkiem Promenada i tam stworzyliśmy naszą bazę, która funkcjonuje w zasadzie do dzisiaj.
Budynek szkoły żeglarstwa nad Zalewem Zegrzyńskim ma swoją historię. Co tam wcześniej było? Co pomyślałeś, gdy zobaczyłeś to miejsce po raz pierwszy? Może masz jakieś zdjęcia z tamtych lat?
Budynek był w dawnych czasach restauracją nad wodą – bardzo popularnym miejscem odwiedzin warszawiaków. Spotykano się, serwowano tam posiłki. Tętniło życie. Ale to dawne czasy…
W momencie, kiedy go przejęliśmy – budynek był już od dłuższego czasu nieużywany i był w opłakanym stanie – grzyb, brud i rdza były wszechobecne.
W zasadzie pewnie lepiej byłoby go zburzyć i postawić od nowa.. (śmiech).
Ale sztorm dopiero się tworzył.. i mimo stanu budynku zobaczyłem w nim ogromny potencjał dla naszej działalności. Bezpośrednie położenie nad wodą, w lesie, na terenie czynnie działającego ośrodka wypoczynkowego. Oddalone jedynie 30-40 minut od Warszawy. Idealne miejsce na realizacje szkoleń i egzaminów, wypoczynku dla dzieci.
Włożyliście w to miejsce dużo pracy i wysiłku. Co jeszcze chcielibyście tam zmienić?
Tak… włożyliśmy tam ogrom pracy, doprowadzenie budynku do porządku, zagospodarowanie części nad wodą, pogłębienie miejsc postojowych do jachtów, zakup sprzętu do wypożyczalni, ale też i przede wszystkim budowa załogi ludzi, którzy czują ten klimat, pasję i przekazują ją dalej. Bardzo bym chciał – to moje marzenie od zawsze – aby to miejsce było dla ludzi z Warszawy i okolic, naturalnym miejscem związanym z żaglami, odpoczynkiem, aktywnym stylem życia, miejscem, gdzie zawsze mogą czuć się swobodnie, jak u siebie.
Pamiętasz jak kupiłeś pierwszy jacht?
Wiesz, to jest bardzo ciekawa historia. Myślę, że jedną z przyczyn mojego sukcesu było to, że od początku tej działalności wiedziałem gdzie chcę dojść. Na początku szkolenie żeglarskie odbywało się na czarterowanym jachcie, ale od pierwszego dnia marzyłem o własnym jachcie, który byłby pierwszym środkiem trwałym w firmie i pracował na rzecz firmy. Wiesz, jeden dzień pracy tego jachtu to pierwsze pieniądze, które nie idą na zewnątrz, ale zostają w firmie. To stało się moją obsesją później. Pierwszy jacht kupiłem z uzbieranych pieniędzy, część pożyczonych. Pamiętam, że w tygodniu opiekowałem się córką, a w weekendy szkoliłem, więc nie miałem nawet kiedy pojechać. Jedyna możliwość to sobota wieczór, po zajęciach. A więc pierwszy jacht kupowałem dokładnie o północy, w Pięknej Górze, z karmiącą córkę żoną w aucie, od Edmunda Grzymały, który patrzył na mnie jak na wariata. Sugerował mi, żebym pojechał i się przespał zamiast negocjować w nocy na pomoście, ale byłem uparty – ten jacht pracował już następnego dnia o 9.00 rano nad Zegrzem 🙂 To było karkołomne, ale już w niedzielę jacht zarobił pierwsze 300 zł, których nie musiałem wydać na czarter. Z następnymi jachtami było dokładnie tak samo – szalone wypady w nocy po jachty na Mazury, byle tylko pieniądze za czarter zostawały u nas. To był szalony czas – jazda z przyczepą ciężarową po nocy, ja bez prawa jazdy na takie przyczepy, przyczepa z wypożyczalni, więc walka o to by zwrócić w ciągu 24 godzin, żeby nie płacić za kolejną dobę. Ehhh, kręci mi się łza w oku, jak to wspominam.
Pierwszą flotę stanowiły jachty Tango – słynna Aura, Meltemi, Yugo, Bora i Ninul. Wszystkie nazwy jachtów zaczerpnięte od nazw wiatrów. Stopniowo rozszerzaliście flotę o nowe jachty, jakie, czy mają swoje nazwy?
Zawsze moim marzeniem była flota nowoczesnych, pięknych jachtów. Flotę tworzyły jachty Tango 730 i 780, ale stopniowo ją rozszerzaliśmy, dużym krokiem był dla nas zakup przy pomocy leasingu 5 jachtów klasy Scandinavia 27, potem 6 jachtów klasy Sigma, kolejny krok to 9 jachtów klasy Raptor 26, ale też nowe jachty motorowe np. RIB SPORTIS z 300-konnym silnikiem. Jestem z tego ogromnie dumny.
No i jeszcze nasz najnowszy projekt – nowe jachty Antila 30, zupełna nowość na rynku żeglarskim. I jednocześnie ogromne wyzwanie – zdecydowaliśmy się na zakup laminatów ze stoczni Antila Yachts i samodzielną zabudowę, wyposażenie – wg naszych założeń, w designerskim stylu, przypominającym nieco największe jachty regatowe hi-tech. Teraz, niemal rok później, wiem już, jak wielkie to było wyzwanie…..
Przez wiele lat nasza flota rosła w siłę, ale jachty nie miały swoich nazw. W tym sezonie, wszystkie jachty otrzymają swoje nazwy, zdecydowaliśmy wspólnie, że nazwy zostaną zaczerpnięte z międzynarodowego kodu sygnałowego. W naszej flocie znajdziecie więc jachty m.in. o nazwach takich jak Alfa, Fokstrot, Echo, Hotel, Lima, Sierra czy India.
Na początku sam szkoliłeś kursantów?
Tak, najpierw szkoliłem sam, a egzaminy przeprowadzali egzaminatorzy z Polskiego Związku Żeglarskiego. Potem dołączyli do mnie instruktorzy – Ania, Łukasz, Dasia, trochę Złoty, mogłem pójść dalej i pracować nad rozwojem firmy. W kolejnym roku robiliśmy już również szkolenia motorowodne, wtedy każde szkolenie wymagało zatwierdzenia Związku Motorowodnego i Żeglarskiego, więc jeździłem, załatwiałem, składałem papiery, uśmiechałem się, utrzymywałem relacje, a oni przyjeżdżali na egzaminy. To był bardzo ciężki czas, bo robiłem wtedy wszystko – prowadziłem wykłady, w przerwach naprawiałem silniki, które odmawiały posłuszeństwa czy wymieniałem urwane fały miecza w jachtach, przyjmowałem komisje egzaminacyjne, rozliczałem prace instruktorów, prowadziłem eventy w hotelach, odbierałem telefony i odpisywałem na maile, prowadziłem rezerwacje na szkolenia i robiłem oferty na eventy. To był fajny czas, ale drugi raz bym już nie dał rady. Potem dołączył Krzysiek Pakuła, Bartek, Wojtek, Karolina, wtedy mogliśmy już podbijać świat, ale ten początek, kiedy byłem sam z tymi wszystkimi problemami…
Kto obecnie tworzy Załogę Sztorm Grupy? Kim są instruktorzy i wychowawcy, z którymi chętnie pracujesz?
Można powiedzieć, że załogę sztormu tworzą 3 mocne ogniwa łańcucha – pierwsze stanowi załoga biura, która przez cały rok pracuje nad przygotowaniem przygód dla wszystkich naszych klientów, od najmłodszych – 5 latków po dorosłych – tu mowa o tworzeniu i obsłudze systemu rezerwacji, obsłudze klienta, sprzedaży, kadrach i księgowości, czy rekrutacji – Wojtek, Magda, Aga, Karolina i Krzysiek, Natalia.
Drugie ogniwo to instruktorzy żeglarstwa, instruktorzy motorowodni, sternicy, skiperzy, bosmani – cała cześć załogi aktywnie działająca na tzw. froncie tej wielkiej żeglarskiej przygody i nauki.
Trzecie bardzo ważne ogniwo, które jest podstawą naszej załogi to grupa wychowawców i kierowników wypoczynku – zespół pedagogów, który jest odpowiedzialny za realizację przygód dla dzieci i młodzieży, dba o ich bezpieczeństwo, ale także ciekawe poprowadzenie zajęć, tak by mogli zapamiętać wakacje na żaglach na długo.
Naszą załogę tworzą przede wszystkim ludzie z pasją, którzy wkładają serce w swoją pracę. Ludzie, którzy chcą przeżywać swoją pracę, a nie jedynie ją wykonywać. Myślę, że największą siłą Sztorm Grupy są właśnie ludzie, dlatego szczególną uwagę przywiązujemy do tego z kim pracujemy. Chcemy pracować z najlepszymi ludźmi o najwyższych kwalifikacjach, ale jednocześnie, szukamy wspaniałych ludzi – dobrych i przyjaznych, dla których nasza działalność jest czymś więcej niż pracą.
Ludzie wykonują swoją pracę w różnych zawodach. Mniej lub bardziej ekscytujących na co dzień. Każda praca jest bardzo ważna i wnosi wkład w rozwój całego społeczeństwa. A Sztorm Grupa jest po to by dawać tym wszystkim ludziom możliwość realizacji pasji, przeżycia wspaniałych przygód. Dajemy naszym Klientom power i wiatr w żagle.
Nie jesteśmy inżynierami, nie jesteśmy lekarzami, nie możemy leczyć ludzi w szpitalach.. ale możemy dawać ludziom fun, radość i przygodę. Taka jest nasza misja.